środa, 5 listopada 2014

Co jest najtrudniejsze w pracy kardiochirurga?
10 października na ekranach polskich kin pojawił się obsypany nagrodami na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni film Bogowie w reżyserii Łukasza Palkowskiego z Tomaszem Kotem w roli głównej. To historia pierwszego udanego przeszczepu serca wykonanego przez zespół prof. Zbigniewa Religi – opowiedziana rzetelnie i bez zbędnych fajerwerków. I całe szczęście, bo historie takie bronią się same.
Zbigniewa Religi nie trzeba nikomu przedstawiać. Zyskał w Polsce sławę jako znakomity kardiochirurg, pod koniec życia działał również jako polityk. Większość z nas zapewne pamięta słynne zdjęcie z magazynu „National Geographic”, na którym zmęczony Religa siedzi obok łóżka pacjenta po przeszczepie serca, a w tle, w kącie sali śpi asystent chirurga. Palkowski postanowił skupić się wyłącznie na kilku latach poprzedzających wykonanie tej fotografii. Nie rozwodzi się nad dzieciństwem głównego bohatera, nie ukazuje początków jego kariery, nie zajmuje się też schyłkiem życia profesora. Interesuje go droga jaką lekarz przebył od momentu, gdy zakiełkowała w jego głowie myśl o przeszczepie serca, do skutecznego zrealizowania tego pomysłu.  Nie można pominąć faktu, iż w Polsce lat osiemdziesiątych, coś takiego wydawało się prawie nieosiągalne, a nawet graniczyło z szaleństwem.
Film wyraźnie, ale nie nachalnie pokazuje rzeczywistość ostatniej dekady PRL-u i mentalność ówczesnych ludzi. Z dzisiejszej perspektywy pytanie, czy mąż z nowym sercem przestanie kochać żonę albo obawy, że dawca serca będzie Żydem (lub, nie daj Boże, kobietą) wydają się nieco zabawne, jednak lekarze faktycznie musieli, a podobno czasem nadal muszą (!), borykać się z takimi problemami. Co do przedstawienia panującego wówczas ustroju, twórcy filmu wykazali się sporym wyczuciem. Nie jest to film o walce z całym systemem, dlatego polityki pojawia się tylko tyle, ile rzeczywiście potrzeba, by uświadomić widzowi z jakimi trudnościami mierzył się zespół Religi. Charakteru retro dodają elementy żywcem wyjęte z tamtych czasów: Fiat 125p, kawa w szklankach i dosłownie wszechobecne papierosy.
Sporym atutem filmu jest jego przezroczystość. Mam na myśli bardzo prosty, niezwracający na siebie uwagi montaż, brak retrospekcji, achronologii i innych efektów, które w tym przypadku psułyby dynamikę historii, którą dobrze śledzi się właśnie w takiej ascetycznej formie. Owa prostota nie zawsze jest przyjemna, ale na pewno szczera do bólu. Widz nie dostaje taryfy ulgowej, widzi dokładnie przebieg fragmentów operacji – nacinanie klatki piersiowej, wyciąganie organów na zewnątrz. Dla osób źle reagujących na tego typu widoki może być to bardzo męczące.
Jednym z głównych zarzutów wobec polskiego kina są zbyt długie, miałkie i nudne dialogi. W „Bogach” nie znajdziemy nic podobnego, Krzysztof Rak stanął na wysokości zadania i stworzył scenariusz, w którym żadna kwestia nie pojawia się bez powodu (wiele ważnych scen w ogóle obywa się bez dialogów) i który przede wszystkim brzmi wiarygodnie. Nie brakuje ciętych ripost i – co zrozumiałe przy tak stresującej profesji – wulgaryzmów, a odrobinę lekkości do poważnego tematu filmu dodaje humor sytuacyjny. Głównego bohatera poznajemy jednak nie poprzez słowa, ale czyny, bowiem Zbigniew Religa był właśnie człowiekiem czynu.
W tym momencie wypada wreszcie poświęcić uwagę kreacji Tomasza Kota, który wykonał ogromną pracę, aby dobrze przygotować się do tej roli. To nie pierwszy raz, kiedy przychodzi mu podjąć ryzyko wcielenia się w ważną dla Polaków osobę. W 2005 roku zagrał Ryśka Riedla – legendarnego wokalistę zespołu „Dżem”. Zarówno wtedy, przy pracy nad „Skazanym na bluesa”, jak i teraz, szykując się do roli w „Bogach”, poważnie podszedł do zadania. Spędził wiele godzin na rozmowach z bliskimi Religi, dzięki czemu dowiedział się więcej nie tylko o istotnych dla zbudowania postaci gestach i nawykach, ale również o  mimice i postawie kardiochirurga. Kot nauczył się np. chodzić w charakterystycznie przygarbionej pozycji i odpowiednio mrużyć oczy. Jeszcze trudniejszym zadaniem niż fizyczne upodobnienie się do głównego bohatera okazało się oddanie jego charyzmy, wytrwałości, trudnego charakteru (potrafił bowiem pod wpływem chwilowego wzburzenia zwalniać ludzi z pracy, a po kilku minutach przyjmować ich z powrotem) i emocji, jakie towarzyszyły mu podczas tworzenia historii transplantologii. Aktor przedstawił Zbigniewa Religę jako postać wyrazistą, ale niejednoznaczną, wielowymiarową. Z jednej strony to wizjoner, świetny przywódca dla ambitnego zespołu, człowiek wytrwale dążący do osiągnięcia celu. Z drugiej strony wybitny kardiochirurg to tyran, pracoholik, który niewiele czasu poświęca żonie (tu gratulacje dla Magdaleny Czerwińskiej – w tych kilku naprawdę króciutkich scenach, w których się pojawiła, zdążyła w wiarygodny sposób przedstawić „świętą”, ciągle będącą w cieniu dla swojego męża, Annę Religę). Skłania do dyskusji fakt, dlaczego Religa traktował pacjentów tak bezosobowo, nie chciał znać faktów z ich życia, nie chciał się z nimi poznawać. Wiele osób tłumaczy to brakiem empatii, ale mnie wydaje się, że jest przeciwnie – to właśnie strach przed emocjonalnym związaniem się z pacjentem sprawiał, że lekarz unikał osobistych relacji. Trudniej jest przecież operować kogoś, kogo się zna, a stres chirurga może wpłynąć na wynik operacji.
W „Bogach” jest wiele zapadających w pamięć scen. Dla mnie osobiście dużym zaskoczeniem była odpowiedź profesora Jana Molla na pytanie, które sam zadał Zbigniewowi Relidze: „Co jest najtrudniejsze w pracy kardiochirurga?”. Nie będę zdradzać, jak brzmiała owa odpowiedź i jaki wpływ miała na dalsze wydarzenia, ale to zdecydowanie jeden z moich ulubionych fragmentów filmu. Wiele mówi nie tylko o samym głównym bohaterze, ale i o każdym, kto podejmuje się tak odpowiedzialnej pracy.
„Bogowie” to film, który trudno nazwać arcydziełem, otwierającym jakiś nowy rozdział w historii kina. Jest to jednak dzieło solidne, nakręcone z wielką starannością i poczuciem smaku. Trochę bawi, trochę wzrusza i mimo że z góry znamy zakończenie, trzyma w napięciu i skłania do ciągłego kibicowania ekipie z kliniki w Zabrzu.

AD

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz